wtorek, 4 grudnia 2012

my december.

Grudzień nastał, więc pora na nowe postanowienia miesięczne:

1. Kupić prezenty dla rodziny - done
2. Ćwiczyć ze Skalpelem 4-5 razy w tygodniu
3. Dokończyć pierwszy rozdział magisterki
4. Przeczytać Metro 2033: W Mroku
5. Podciąć włosy
6. Ogarnąć imprezę sylwestrową
7. Kupić brakujące kosmetyki - done
8. Wystawić na allegro ciuchy
9. Nie kupować na lumpach do nowego roku
10. Kupić nowe pudła na materiały szkolne

A wieczorem sushi<3 p="p">

środa, 28 listopada 2012

rolling in the deep.

Powiem szczerze - już dawno, dawno, dawno nie miałam takiej deprechy jak dziś. Dużo by pisać, a tego robić nie będę bo moje życie prywatne rezerwuje dla osób najbliższych, ale w skrócie: od dziś wiem, że do wszystkiego czego dojdę w życiu dojdę sama. Nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc finansową ze strony rodzicieli i na hasło koleżanek bimbających całe życie "Tata kupuję mi mieszkanie" mam ochotę zajebać komuś dosadnie w potylice.

Bardzo dobrze znam wartość pieniądza, więc wiem ile czasu i energii będę marnować by zarobić na własne cztery kąty i samochód. Nie możemy liczyć na niczyją pomoc,a tu ostatnie miesiące studiów. Czuję się stara niczym dąb Bartek.

Przychodzi okres w życiu człowieka, gdzie wynajmowane mieszkanie, praca "oby jakaś była", wakacje w mieście nie cieszą, a wręcz przeciwnie nawet ciągną w dół jak cycki po 40stce.

Chciałoby się mieć swoje talerze, swoją pralkę, swojego kota, a nawet swoją wycieraczkę przed drzwiami, ale jak na razie zawsze jest to kogoś (no po za kotem oczywiście). 

Z okazji panującego stanu depresyjnego nakurwiam już trzeci dzień pod rząd Chodakowską, w końcu trzeba jakoś tą frustrację przelać. Jednak równowaga musi być i tak oto wpierdoliłam hot doga xxl z fresha, bo nie mam siły gotować, oraz zjadłam 1/3 tabliczki czekolady.


niedziela, 18 listopada 2012

j a . w pełnej odłonie.

Będzie post o mnie, z góry sorry.

Jestem córeczką mamusi, rozmawiam z mamą przez telefon przynajmniej godzinę dziennie, codziennie, ale nigdy bym nie wprowadziła się do rodzinnego domu ponownie. Pięć lat na swoim doprowadziło mnie do stanu, gdzie w domu wytrzymam maksymalnie dwa tygodnie.

Mam problem z postanowieniami. Zazwyczaj kilka miesięcy mówię sobie "Tak, dziś zaczynam ćwiczyć" i wychodzi z tego dupa, bo chodzę biegać przez następne trzy dni i pierwsza lepsza wymówka kończy postanowienie, ale jak już mam czegoś kategorycznie dość, jak papierosów, to z dnia na dzień wywracam swoje życie do góry nogami.

Zmieniłam bardzo dobrze płatną pracę na rzecz mniej płatnej - wystarcza mi na rachunki, jedzenie i czynsz - ale tej wymarzonej, na którą czekałam od kilku lat i w której się spełniam, pomimo uwag typu " pracujesz z dziećmi, to nie takie ciężkie" moja praca jest bardzo wdzięczna, bo nieskromnie powiem/napiszę dzieci lubią chodzić na moje zajęcia, rodzice mi ufają(na tyle ile może ufać rodzic nauczycielowi), moja szefowa mnie chwali i jeszcze nikt na mnie nie doniósł, że zaniżam poziom placówki, więc uważam to za swoisty sukces. Pieniądze przyjdą z czasem. Trzeba czasem zacząć od zera. W końcu stawiam dopiero swoje pierwsze kroki w tym zawodzie.

95% zawartości mojej szafy pochodzi z lumpeksów. Nie lubię wydawać pieniędzy na ubrania, a jak już coś kupuję w normalnym sklepie to zazwyczaj dodatki na przecenach lub rzeczy, które mają za zadanie posłużyć mi bardzo długo, czyt. buty, kurtki zimowe. Ceny, poza Warszawą, są idealne na kieszeń studenta, młodej pracującej kobity, która lubi fatałaszki, no w Warszawie też jest kilka fajnych i nie drogich. Co jak co, nigdy nie kupię bielizny używanej, a na widok bab wkładających łapy w cudze, wyprane wiem, gatoly mam odruch wymiotny. Są bariery i jest rozsądek, ludzie. 

Uwielbiam książki projektu Metro 2033. Wraz z Moim mamy już wszystkie pozycję - no poza Metro 2033: Uniwersum. W mroku. którą kupimy wieczorem - i tak mi zryły banie, że stojąc w metrze wypatruję ludzi zombie, wielkich szczurów, "czarnych" (mutanty o czarnej jak smoła skóra, aby zaraz mnie o rasizm nie posądzili) oraz ludzi w maskach przeciwgazowych. 

Jestem strasznie płochliwa. Lubię oglądać horrory, sceny grozy, trupy i wszystko co gniję, ale wszelkie historię o ludziach cieniach, duchach w domach kolegów, dziwnych dźwiękach mają na mnie niesamowity wpływ, że przez tydzień będę spała pod kołdrą. No tak, zostało mi to z dzieciństwa. Jak się czegoś boję to zakładam kołdrę na łeb i dla wszelkich mocy nieczystych jestem już niewidzialna. Zostawmy to bez komenatarza. 

Stóp spod kołdry też nie wysunę, bo przecież potwór mi je pożrę, daaaa.

Zbieram małpki z różnymi alkoholami i ustawiam je na półce, tak jak niektórzy figurki świętej rodziny. Wszyscy kumple pytają się kiedy to wypiję, ale termin został przełożony na "święte nigdy".

Ryczę jak bóbr na filmach gdzie krzywdzą zwierzęta lub dzieci, ale dorosłego mogą kroić siekierą, a nawet wzroku nie odwrócę.

Klnę jak szewc i jest mi z tym dobrze, bo potrafię w odpowiednich sytuacja przestać. A tłumaczenie ludzi "kobiecie nie wypada" traktuję jako swoisty afront, bo co komu do tego, że lubię sobie ulżyć soczystą "kurwą" gdy mnie ktoś doprowadza do szału. 

Jestem mistrzem oszczędzania nawet przy praktycznie zerowych środkach na koncie. Nie pytajcie jak, o prostu moja mam mnie tego nauczyła.

Wiem jak nazwę swoje potencjalne dzieci i wiem, że ich ojciec powie "nie". To normalne imiona, nie bójcie się.

Nie umiem chodzić na szpilkach, nie czuję potrzeby chodzenia w nich, posiadania, mówienia łał. Wolę wygodne obuwie, a jak już chcę mieć te +10 do wzrostu to wybieram koturny.

Codziennie szykuję listę rzeczy do zrobienia. Lubię ład, porządek i wyznaczanie celów. Tak, jestem ambitna, ale nie zalewam się łzami jak mi coś nie wyjdzie. Rzadko płaczę, ale jak już to robię to jest to coś ważnego, a na pocieszenie proszę grzane wino i dużą pizze z salami i oscypkiem.

No i uwielbiam sushi, ale pod warunkiem, że ryba nie jest surowa. Nie odrzuca mnie surowe mięso, bo uwielbiam tatara, ale surowa ryba jest dla mnie mdła, bez względu jak mocno chłopaki starają się ją dla mnie doprawić.

19 letnia Ja.

niedziela, 28 października 2012

makaron ze szpinakiem i pomidorami.

Zawsze gdy nie mam czasu, a chciałabym zjeść coś szybkiego, znacznego, wartościowego i sycącego wybór pada na makaron. Z racji pracy w włoskiej restauracji miałam przyjemność poznać jak zrobić makaron doskonały, a przepisem chciałabym podzielić się z wami.

Jest kilka zasad robienie makaronu:
1. smażymy na oliwie drugiego gatunku - smażenie na extra virgin może doprowadzić do powstania szkodliwych związków nowotworowych
2. tak na prawdę są tylko 3 rodzaje sosu: śmietanowy, pomidorowy, oliwny. Można je ze sobą mieszkać w różnych kompilacjach.
3. jak sos śmietanowy to śmietana 30% (płynna)
4. odlej trochę wody z gotowania makaronu do szklanki - pomoże jeśli sos nie będzie chciał się zagęścić
5. nie przelewaj makaronu wodą!!!!! - w ten sposób pozbywasz się potrzebnej skrobi


Dziś padło na makaron ze szpinakiem i świeżymi pomidorami w sosie śmietanowym, mniam. Uwielbiam szpinak mrożony - tak mrożony. Nie trzeba go myć, suszyć, kroić i obsmażać, a przy tym nie traci swoim cennych wartości odżywczych.

Szpinak zawiera bardzo duże ilości żelaza, które jest łatwo przyswajalne dla naszego organizmu. Ma do tego w swoim składzie sporo witamin i soli mineralnych, a zwłaszcza chlorofilu. Znajdują się w nim również dwa silnie działające przeciwutleniacze - luteina i betakaroten.
100 g gotowanego szpinaku dostarcza:
  • 20 kalorii,
  • 5,1 g białka,
  • 0,5 g tłuszczu,
  • 1,4 g węglowodanów,
  • 6,3 g błonnika,
  • 600 mg wapnia,
  • 490 mg potasu,
  • 120 mg sodu,
  • 93 mg fosforu,
  • 59 mg magnezu,
  • 2,4 mg żelaza,
  • 0,4 mg cynku.

A teraz sam przepis: (na 2 duuuże porcje)
- dwa gniazdka mrożonego szpinaku
- 200ml śmietany 30%
- trochę oliwy
- trochę masła
- wywar warzywny/drobiowy/wołowy (może być kostka bulionowa- 1szt)
- czosnek
- 1 świeży pomidor
- makaron penne lub spaghetti
- sól, pieprz


1. Wstaw wodę na makaron, w między czasie zrobi się sos. Trzymaj makaron w garnku o 2 minuty krócej niż jest napisane na opakowaniu, wtedy będzie idealnie al dente, makaron dojdzie w sosie.
2. Dodaj na patelnię oliwę, daj pokrojony/posiekany czosnek, pozwól mu się chwilę podsmażyć.
3. Dodaj szpinak (ja dodaję prosto z zamrażarki).
4. Gdy szpinak się rozmrozi zalej patelnię wodą i dodaj kostkę rosołową lub ok. 300ml wywaru.
5. Dodaj śmietanę.
6. Pozwól by śmietana odparowała z wody, sos zmniejszy objętość o ok. połowę.
7. Odlej makaron, nie przelewaj go wodą, wrzuć szybko na patelnię do sosu.
8. Mieszaj, aż sos obklei makaron - można to sprawdzić: jeśli sos nie spływa ze ścianek patelni makaron jest gotowy.
9. Pokrój pomidora w kostkę, usuwając gniazda nasienne, dodaj na patelnie, zamieszaj jeszcze ze 3-4 razy i gotowe.


Makron jest gotowy w 10minut, jest pyszny, zdrowy i pełnowartościowy tylko pilnujcie twardości makaronu i jego rodzaju - penne jest bez jajeczne, dzięki niemu nie tyjemy:) a dzięki makaronowi razowemu jesteśmy syci na dłużej:)

piątek, 26 października 2012

Dzień pisania magistra.

Z racji, że mam trzy dni wolnego od pracy, które mam w sposób całkowity przeznaczyć na pisanie pracy magisterskiej wszystkie czynności domowe nagle stają się najważniejsze, a ich wykonanie wydaje się priorytetem. Tak i oto zrobiłam dwa prania, uprasowałam stertę ciuchów, a ze wszystkich czynności ta wydaje mi się najbardziej bezsensowną, ułożyłam wszystkie ciuchy w szafie, prawie że od linijki, wymyłam z dokładnością do 1mm wszystkie kable w domu, a nawet wypolerowałam grzejnik - wtf?- o podłodze i naczyniach już nie wspomnę. Tak i oto teraz mogę spokojnie zasiąść do pisania, choć wierzę, że znajdę sobie jakiś rozpraszacz w między czasie. Stawiam na trzydaniowy obiad. A jak już jesteśmy przy jedzeniu to ładne zdjęcia z internetu, o!










wtorek, 23 października 2012

new in. z a k u p y .

Powinnam zacząć zostawiać kartę do bankomatu w domu, bo miałam nie kupować nic do grudnia, a już kupiłam fluid, bo wcześniejszy z essence oszpecił mi twarz - serio, nie miałam może jakieś idealnej cery, ale teraz mam milion tycich krostek na całej twarzy, plus twarz nigdy nie była tak wysuszona jak teraz, ale podobno BB cream z Bielendy ładnie działa.
zdjęcie pochodzi ze strony http://niecierpek.blogspot.com/2012/06/krem-bb-od-bielendy.html
Plus musiałam działać coś by twarz jakoś sowicie nawilżyć i wybór padł na maseczkę detoksykującą BeSave, czyli 98% wszystkich składników pochodzenia naturalnego, 22% wszystkich składników pochodzenia organicznego, 27zł/75ml, zobaczymy jak przyjdzie, ale sam skład i opinię mnie już cieszą.


Z racji, że idzie zima, a moja 10 letnia już kurtka zimowa musiała odejść na zasłużoną emeryturę odwiedziłam Reserved i uzbroiłam się w piękną, ciepłą i spełniającą wymogi wszelakie kurtką puchową, wiem już że posłuży kilka dobrych lat.
 A jak już zima to i nowe buty, choć te buty to raczej na okres jesienny z racji, że moje stare piękne kozaki poszły na śmietnik koleżanka z grupy na ryneczku w swoim mieście kupiła mi bike bootsy, a za 35zł żal było nie brać :)

 No a dziś rozpadły się moje ukochane H&Mowe tregginsy, które kupiłam w zeszłym roku na przecenie za 20zł i tak po pracy poszłam na lumpa z myślą poszukania nowych, ale los chciał, że znalazłam wszystko tylko nie dobre tregginsy. A dokładnie piękną bluzkę z Zary za 13zł - jest to moja pierwsza rzecz z tego sklepu, jakoś ta sieciówka do mnie nie trafia swoimi cenami, ale zobaczymy jak z jakością.



A wisienką na torcie jest T-shirt z Peterem Griffinem wszystkim dobrze znanym głową rodziny w Family Guy'u. Niestety koszulką była męską M-ką, czyli za mała na mojego chłopaka, za duża na mnie. Nie było innego wyjścia jak nożyczki. W końcu koszulka kosztowała 9zł :)

 I efekt końcowy, muszę poprosić mamę o zszycie na maszynie boków i będzie piękny tank top :)

OFICJALNIE do grudnia nie kupuję już NIC, nic powiadam!


czwartek, 11 października 2012

Problemy na miarę dekady.

Dziś będzie o historii pewnej kurtki zimowej. Cofnijmy się do roku 2002roku. Była późna jesień, za oknami termometry pokazywały minusowe temperatury, a ja na gwałt potrzebowałam nowej kurtki zimowej. Jako, że byłam w gimnazjum, a w tamtych czasach markowe ciuchy były wyznacznikiem lepszego samopoczucia u nastolatków poprosiłam mamę by kupiła mi pierwszą oryginalną, czyt.z sieciówki, kurtkę zimową.  Wybór padł na sklep Reportera, a kurtka wpadła mi od razy w oko. Wolę rzeczy praktyczne niż modne, więc moja kurtka musiała być dłuższa, ciepła, z kapturem, w jasnym kolorze i ze ściągaczami w okolicy nadgarstków- swoją drogą te kryteria są nadal aktualne. Znalazłam idealną, jednak cena była wyższa niż oczekiwałam, tak więc moja mama powiedziała:"Dobrze kupie Ci ją, ale pod warunkiem, że przechodzisz w niej ze dwa lata". Zgodziłam się i tak oto kurtka jest ze mną do tej pory. Ma dziesięć lat, wymieniałam w niej suwak chyba z 4 razy, a z oryginalnych guzików ostał się jeden, ale jest to najcieplejsza i najbardziej praktyczna rzecz w mojej szafie. Niestety wszystko ma swój koniec i tak podczas ostatnich dni lutego suwak padł na amen i teraz po 10 latach zdecydowałam się na nową kurtkę, ale to co widzę w sklepach to śmiech. Wszystko się świeci jak worki na śmieci i przypomina w kształtach ludzika michelin. 
Za to przez ostatnie kilka lat podobają mi się pseudo futra w panterkę typu:
Kurtka jest mega ciepła, fajnie leży i wygląda w rzeczywistości o wiele lepiej niż na zdjęciu, nie tak jak te z H&M, które jest cienkie jak papier, włosie się sypie i ma 3 guziki, które podczas chodzenia się rozchodzą. 

No i to chyba najbardziej praktyczny typ, ale ten kolor mnie dobija, a kolorystyka jest uboga jak ja po Bożym Narodzeniu. 

Dziś pojadę jeszcze do TkMaxxa na zwiady i chyba pora się na coś decydować...