środa, 28 listopada 2012

rolling in the deep.

Powiem szczerze - już dawno, dawno, dawno nie miałam takiej deprechy jak dziś. Dużo by pisać, a tego robić nie będę bo moje życie prywatne rezerwuje dla osób najbliższych, ale w skrócie: od dziś wiem, że do wszystkiego czego dojdę w życiu dojdę sama. Nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc finansową ze strony rodzicieli i na hasło koleżanek bimbających całe życie "Tata kupuję mi mieszkanie" mam ochotę zajebać komuś dosadnie w potylice.

Bardzo dobrze znam wartość pieniądza, więc wiem ile czasu i energii będę marnować by zarobić na własne cztery kąty i samochód. Nie możemy liczyć na niczyją pomoc,a tu ostatnie miesiące studiów. Czuję się stara niczym dąb Bartek.

Przychodzi okres w życiu człowieka, gdzie wynajmowane mieszkanie, praca "oby jakaś była", wakacje w mieście nie cieszą, a wręcz przeciwnie nawet ciągną w dół jak cycki po 40stce.

Chciałoby się mieć swoje talerze, swoją pralkę, swojego kota, a nawet swoją wycieraczkę przed drzwiami, ale jak na razie zawsze jest to kogoś (no po za kotem oczywiście). 

Z okazji panującego stanu depresyjnego nakurwiam już trzeci dzień pod rząd Chodakowską, w końcu trzeba jakoś tą frustrację przelać. Jednak równowaga musi być i tak oto wpierdoliłam hot doga xxl z fresha, bo nie mam siły gotować, oraz zjadłam 1/3 tabliczki czekolady.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz