W końcu przyszedł dzień gdy oboje z moim ukochanym mamy wolne w weekend, a na dodatek pogoda nad Warszawą sprzyja wędrówkom wszelakim i spędzaniu wolnego czasu w plenerze. Wczoraj z rana pojechaliśmy do Jeff'sa na śniadanie z naszym przyjacielem z Olsztyna. Chamskie żarty przed trzynastą przypominają mi czasy studiów dziennych :) Swoją drogą Jeff's ma zajebiste menu śniadaniowe: jajecznika z trzech jaj ze szczypiorkiem, wysmażony boczek, dwie małe białe kiełbaski z grilla, dwa placki ziemniaczane, tosty, masło, grillowany pomidor i kawałki cytrusów za 9,90zł! Lemoniada też niczego sobie, ale jak dla mnie za słodka. Po wspólnym śniadaniu pojechaliśmy na zakupy na Halę Mirowską - nie ma lepszego miejsca na zakup tanich warzyw, owoców, bakalii i książek! Tak, książek. Znalazłam między alejkami małe stoisko z używanymi książkami, gdzie właściciel pomagał wybrać dzieła, a na dodatek ta cena - 5zł za dwie książki! Nie ukrywam, nie jest to literatura wysokich lotów, ale jest lato, ja mam i tak dużo spraw na głowie:)
Po zakupach przyszła pora na obiad, a w roli głównej spaghetti z kurkami, boczkiem, pomidorami w sosie śmietanowym, omomomomom.
A potem wyjazd do Legionowa po części do samochodu i zwiedzanie Żoliborza.
Dziś za to poszliśmy do Miasta Cypel poleżeć na kocyku, ale niestety sielanka nie trwała długo, gdyż B. musiał iść do pracy, więc ja postanowiłam iść do domu na piechotę - przeszłam 8km :D
Teraz zajadam się carbonarą:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz