Moim niekwestionowanym numerem jeden jest zamieszczona na obrazku krewetka w tempurze z boczkiem zawijana w tamago (swego rodzaju pyszny japoński omlet). Tak naprawdę jedyne sushi jakie jem to w tamago. Jakoś nie lubię zapachu nori, zalatuje mi zgniłą sałatą. Jak widać nie jestem koneserem sushi, bo surowa ryba - poza węgorzem - też mi nie podchodzi. Ogólnie wyznaję zasadę, że jak ma być już coś surowe to ma to być tatar. Taki dobry z ogóreczkami kiszonymi, cebulką, żółtkiem i Magi! Koniecznie do mięsa trzeba dodać Maggi.
źródło {klik} |
![]() | |||||
źródło {klik} | |
I ostatni punkt programu - kebab. W Warszawie smakuję mi tylko jeden - Amrit, a dokładniej pita z serem, "baraniną" - nie oszukujmy się, te mięso baraniny nawet na oczy nie widziało - z mieszanym sosem.
Omomomomom.
Gdyby nie trening z Ewą prawdopodobnie moje fotki z wakacji 2012 wyglądałyby tak
zawsze myslalam, ze tamago to jajko, a tamagoyaki to omlet :D ale moja nauka japonskiego skonczyla sie na "mam na imie Magda, bardzo mi milo"
OdpowiedzUsuńW kazdym razie sushi lubie tylko takie, co sama zrobie z przyjaciolmi przy wodce. Moze wlasnie przez ta wodke robi sie takie pyszne ;)
wódka do sushi jest mega! soplica orzechowa wchodzi jak ta lala :)
OdpowiedzUsuń