niedziela, 13 maja 2012

Sobota, dzień kota

Wczoraj pierwszy raz od dawien dawna przypadła mi i mojemu bojfrendowi wspólny dzień wolny od roboty i wyjazdów wszelakich. Takiej okazji nie można było przegapić, lecz pogoda wczoraj nie zachęcała do podbojów i tak oto pierwszą część dnia spędziliśmy na ogarnianiu naszego domostwa. No i jak cudownie jest jechać na zakupy autem, a nie nosić je jak rumuński tobół. No i suszenie prania na balkonie... ach. Oczywiście w dzień wolny zamieniłam się w perfekcyjną panią domu i utłukłam schabowe! Ale czym są schabowe bez młodych ziemniaczków z koperkiem i mizerii. Omomom. Na szczęście wieczorem zrobiło się już ładniej i poszliśmy do Multimedialnego Parku Fontann na pokaz.
Siedzieliśmy sobie na moim szaliku i czekaliśmy na pokaż, aż tu...
z garstki osób zrobił się chyba z tysiąc, a fontanna odpaliła, muzyka, światła, lasery....i inne bajery.

Pokaz ładny, oczywiście o Euro, ja pierdole, rzygam już tą tematyką, ale cóż...ale tłumaczenie zapowiedzi mnie dobiło. Jak już się tłumaczy krótkie sentencje typu "The show will start in a moment" to mogli by się postarać i choć troszkę popracować ze słownikiem fonetycznym, a nie dawać ten chamski ruski akcent. Przepraszam, ale jako anglista, jestem na to wyczulona. Następnym razem zabiorę na pokaz mamę i chrześnicę, obie będą zachwycone:)

No i czym byłby weekend bez żarcia na wynos?! Nasz wybór padł na chinola za kościołem na placu Zbawiciela, mają tam pyszną kaczkę w sosie teryaki z sezamem, ale było już zamknięte, więc poszliśmy do chinola pod kolumnami (również na pl. Zbawiciela), ale mieli tam najprawdziwsze wesele, z najprawdziwszym chińskim/wietnamskim(?) disko polo. No i do domu ostatecznie wróciliśmy z ...
... sajgonkami, B. wziął kurczaka w cieście.

Teraz zbieram się do pisania pracy magisterskiej, OMG! Czuję się taka stara i taka dojrzała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz