piątek, 15 czerwca 2012

Zyje i mam sie (nie) dobrze







Od dłuższego czasu starałam się o pracę w pewnej firmie, a dokładniej szkole językowej, która ma bardzo dobrą renomę i idealnie wpasowuję się w mój target, ale niestety wczoraj dostałam długi i niezwykle miły list od głównego metodyka, że poziom moich zdolności językowych jest niesamowity, lecz te metodyczne pozostawiają jeszcze troszkę do życzenia, ze względu na małe doświadczenie. Oczywiście Interviewer podkreślił, że mam potencjał i może jeszcze nie wszystko stracone.

Oczywiście, że mam małe doświadczenie, bo jak mam prosto po szkole mieć rok czy dwa lata doświadczenia, skoro szkoły publiczne nie przyjmują nowych nauczycieli, ba nawet starych zwalniają i co mniejsze szkoły zamykają.? W szkołach prywatnych wymagają od Ciebie już tego doświadczenia, którego nie masz gdzie przecież zdobyć! I koło się zamyka. 

Chciałabym najbardziej pracować jako tłumacz, a wiąże się z darmowym stażem przez 3 miesiące, na co niestety nie mogę sobie pozwolić, bo nie mam odpowiedniego zaplecza finansowego, a na rodzinę liczyć nie mogę, sorry.

Wczoraj wpadłam w taką depreche, że upiekłam czekoladowe muffiny (przepis z fotorelacją dam kiedyś), zamówiłam pizze z chilli, zrobiłam sobie dzbanek koktajlu z truskawek i lamentowałam jak nigdy. Nie jestem osobą, która biadoli jakie to życie złe i nie dobre, ale kurwa mać, wizja, że przez najbliższe x lat nie znajdę pracy w zawodzie, bo nie mam doświadczenia, jest niż demograficzny, zamykają szkoły, bla bla bla bla to chce mi się rzygać, ryczeć i wyć do księżyca.

A jutro szkoła i egzaminy.
Zajebiście.

^zrobiłam sobie grzywkę
^moje nowe pseudo foxy

^prezent dla mojej J

^3zł w SH

^1zł w SH

^śniadanie w rodzinnym domu

^kocham Batmana

^roczna J

^autograf Dakanna, mój chłop mi sprezentował

^śniadanie muffinowe w przypływie szaleństwa

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz